Króluj Nam Chryste !!!
Bardzo ciężko jest opowiedzieć,co przeżyłem; co mi daje satysfakcję i radość. Czym dla mnie jest Służba przy Ołtarzu Pana?
Łatwiej jest chyba dawać świadectwo stojąc przed ludźmi, choć ja mam w takich wystąpieniach bardzo małe doświadczenie. Ostatnio na wspólnocie usłyszałem, że TRZEBA DAWAĆ ŚWIADECTWO - jakie by ono nie było, bo każde pomaga drugiemu człowiekowi.
Moja przygoda ze Służbą przy Ołtarzu Pana zaczęła się w czwartej klasie szkoły podstawowej. Już jako mały chłopiec pragnąłem zostać ministrantem. Stać przy Ołtarzu, pomagać księdzu.W mojej wiosce jest mała kaplica, w której jedna Msza odbywała sie tylko w Niedzielę. Było nas kilkunastu i aby coś dostać do "roboty" trzeba było mieć wielkie szczęście albo dużo szybciej być w zakrystii - co i tak czasami nic nie dawało. Zresztą przychodzili starsi i brali wszystko dla siebie. Początki miałem ciężkie.
Ale czas idzie do przodu, pokolenie zastępuje pokolenie i w końcu też miałem coś do powiedzenia. Służba przy Ołtarzu to dla mnie było coś wyjątkowego - tego chyba nie da się opisać jednym słowem.
Z czasem jednak mój zapał gasł i służba stała się już rutyną. Chodziłem do kościoła tylko po to, aby porozmawiać z kolegami, aby pokazać się przed ludźmi, no i mieć jakieś fory u księdza podczas egzaminów do sakramentu Bierzmowania. Wiedziałem ,że zakończę służbę z końcem wakacji przed szkoła średnią - czułem wstyd, że taki "duży" jeszcze służy. Może wydać się to dziwne, ale nie wiedziałem że jest ktoś taki jak lektor. Nie mieliśmy zbiórek z księdzem, nie mieliśmy żadnej formacji.
Jak postanowiłem tak też zrobiłem. Podczas chodzenia do szkoły średniej mieszkałem w internacie i do domu zjeżdżałem raz na miesiąc może dwa. Jak już byłem w domu, to szedłem do kościoła dla śp. Babci, która wówczas - dosłownie (za co dziś jej DZIEKUJĘ ) - ganiała mnie do niego.
Po przyjeździe do Gdańska w pewnym momencie zacząłem chodzić na msze w dni powszednie - koledzy wielkie oczy robili, mówiąc, że do kościoła chodzi się tylko w niedziele!. Bardzo szybko zwróciłem uwagę na brak ministrantów podczas codziennych nabożeństw. Patrzyłem na księży, którzy sami rozkładali kielich, brali ampułki itd. Dobrze, że nie dzwonili dzwonkami J. Nie umiałem się w tym odnaleźć.
W pewnym momencie narodziła się myśl, aby być znowu przy Ołtarzu. Czułem, że tam jest moje miejsce. Jednocześnie wstydziłem się podejść do zakrystii i zapytać księży się czy mogę posługiwać. Pan Bóg jednak postawił na mojej drodze pewnego księdza, który wiedział że chodzę codziennie na msze. Zresztą chyba wiedział, jak wygląda sytuacja w parafii z ministrantami. Powiedział do mnie: "Karol, skoro jesteś codziennie na Mszy, to jaka jest różnica czy będziesz z tej strony Ołtarza, jako wierny - czy z drugiej, jako ministrant, lektor? Porozmawiał również z księdzem opiekunem LSO. Umówił mnie na rozmowę. Bardzo mu DZIĘKUJĘ za pomoc.
Tak oto wstąpiłem do Służby po raz drugi. Zostałem lektorem, którym jestem już 7 rok. Łącznie służę przy Ołtarzu 11 lat. Posługa przy Ołtarzu pokazuje mi ,że Pan Bóg chce, abym był przy Ołtarzu Chleba, Słowa jak najbliżej, jak najczęściej.
Osobiście cieszę się z tej dotychczasowej drogi. Widzę, że poprzez regularne zbiórki, formację nauczyłem się trwać na Adoracji, rozważać Słowo Boże i dzielić sie nim. Do samej białej szaty, jaką jest alba podchodzę z szacunkiem. Staram się nie nakładać jej jak jestem w grzechu ciężkim. Czasami jest mi ciężko trwać przy Panu Bogu, iść do Kościoła, służyć, czytać itd.
Będąc jednak przy Ołtarzu, odnajduję radość, spokój Ducha, potrafię się wyciszyć i zapomnieć - choć na chwilę - o życiu, które się toczy poza drzwiami kościoła.
Jestem wdzięczny Panu Bogu, że uczynił mnie swoim narzędziem do czytania jego Słowa. Chwała Panu !